Sięgam ręką do półki mieszczącej się obok mojego biurka, zagryzam
dolna wargę i otwieram na przypadkowej stronie mój pamiętnik z tamtego
roku szkolnego. Moje oczy dostrzegają datę 14 lipca 2011 roku.
Automatycznie wykrzywiam moje kąciki ust w nieśmiały uśmiech. Wakacje
przed pierwszą klasą liceum. Poszerzam uśmiech. Przed pierwszą,
niesamowicie odbiegającą od normy i nieco dziwaczną bym powiedziała.
Zamykam zeszyt. Po chwili znów go otwieram. Pierwsza strona. Data 1
wrzesień 2010 rok. Czuję nagle to dziwne uczucie w sercu. To ukłucie,
które sprawia, że czuję się źle, bo nie potrafię cofnąć czasu. Czytam
fragment wpisu i automatycznie robię facepalm w duchu śmiejąc się z
treści wpisu. Przewijam kartki dalej, docieram z powrotem do wpisów z
końcówki wakacji, przeglądam zdawkowo. Co dziwniejsze, kiedy czytam wpis
pochodzący z ostatniego dnia wakacji w mojej głowie nachalnie przewija
się myśl "Boże, to było zanim go poznałam i w ogóle. Kiedy pisałam ten
wpis jeszcze nie wiedziałam, że poznam go za niecałe 24 godziny. Gdybym
wiedziała kiedy pisałam ten wpis o tym wszystkim co będzie miało miejsce
w pierwszej klasie." Dziwne, ale prawdziwe. "Niech prawda nigdy nie
odnajdzie maski, by mogła stać się kłamstwem." Kończę wpis takim
cytatem, który zresztą jest chyba mojego autorstwa, bo na dole strony
widnieje podpis "<me>". Czemu tak napisałam? Nie mam pojęcia. W
mojej głowie pojawia się gorączkowo myśl, która wręcz krzyczy: "To
przepowiednia!" I faktycznie, szukam w niej śladów dnia dzisiejszego,
ale nie potrafię ich znaleźć. Przewijam w końcu na wpis z 1 września
2011, czytam go, po czym przewracam kartkę na drugą stronę i moje oczy
dostrzegają datę 2 września 2011. Zamykam oczy, szeroko się uśmiecham i
pozwalam powrócić wspomnieniom z pierwszego tygodnia w liceum. Wracam do
rzeczywistości i zaczynam czytać wpis. Po chwili znów zamykam oczy,
automatycznie zagryzając wargę. Otwieram oczy i wracam do czytania.
Kiedy w wpisie pojawia się jego imię znów na moment zamykam oczy. "Jest
chyba jedynym normalnym chłopakiem w tej klasie.", czytam. Na końcu
wpisu znów zostawiam cytat, który tak bardzo chwyta mnie za serce. Nie
chcę płakać, i nie będę. "W dążeniu do swych celów nie zapominaj co jest
najważniejsze, kim byłeś i kim jesteś w głębi duszy...", podpisane
słowami: Z cyklu mądra ja. Wykrzywiam lewy kącik w półuśmiechu.
"Gadaliśmy w czwórkę." Kolejny cytat przypominający mi o już
nieistniejących rzeczach. Relacja ja - On - Magda - Paula. Zapowiadała
się z nas taka zgrana paczka, no ale... Wyszło jak wyszło, szkoda. Bywa,
takie życie. Dochodzę do końca wpisu. W tym samym czasie wspomnienia w
mojej głowie znów są żywe. Ogarnia mnie jakieś takie przygnębienie. Nie
chciałam, żeby tak to się potoczyło. Naprawdę nie chciałam. Nagle ożywa
we mnie myśl "Co by było gdybym teraz wysłała mu ten fragment marnej
prozy?" Na razie boję się jakiegokolwiek ryzyka. Nie potrafiłabym mu
powiedzieć wprost co czuję, a raczej co zaczęłam czuć do niego nie aż
tak dawno. To dziwne, to bardzo dziwne. Nie rozumiem sama siebie,
naprawdę nie rozumiem. Podobno zauroczenie trwa 4 miesiące, później można
już mówić o prawdziwej miłości. Jak to jest ze mną? Nie mam pojęcia. A
jak to jest z Nim? Tak bardzo chciałabym wiedzieć, ale tym bardziej nie
mam pojęcia...
czwartek, 5 maja 2016
Zwierciadło. Próba prozatorska #4.
Wiele razy zastanawiam się co tak
naprawdę wiem. O otaczającym świecie, ludziach, o mnie. Gdzie tak
naprawdę jestem pomiędzy tym wszystkim? Współczesny świat zakreślają
dwie granice - bezgranicznego szczęścia i radości oraz smutku i bólu
istnienia. Gdzieś pomiędzy tym jest część przejściowa, ludzi żyjących
raz w towarzystwie śmiechu, raz w towarzystwie łez. Gdzieś pomiędzy tym
wszystkim jestem ja. Ale kim tak naprawdę jestem? Chyba sama do końca
nie wiem. Doprawdy ciężko jest mi dokonać samooceny w otaczającej mnie
rzeczywistości. Raz płaczę, raz się śmieje, to oczywiste. Depresja? Nie,
nie mam depresji. Jakichkolwiek zaburzeń psychicznych brak, tak sądzę.
Miłość? Jedynie jako obiekt obserwacji i snucia wniosków. Codziennie
innych. Czasami nie wiem już czego chcę. Zatrzymuję wtedy czas w moim
wyimaginowanym świecie i rozmyślam. Szukam w tym wszystkim sensu. Sens,
cóż za drogocenna wartość. Nie, nie, nie. Nie będę rozmyślać nad sensem
sensu. W końcu to bezsensu. Haha, śmieję się sama z siebie. Wchodząc na
mojego tumblra szybko zauważycie swego rodzaju poukładany chaos. Tak, to
cholernie odzwierciedla moją osobę. Z zewnątrz całkiem poukładana
dziewczyna, ale wewnątrz bałagan w umyśle. Tak, to właśnie ja. Jak
wygląda moje życie? Żyję jak normalna nastolatka, w domu z rodzinką, z
którą dogadywanie idzie mi całkiem nieźle. Przyjaciele? Posiadam. Co
prawda tych do których mam największe zaufanie znam od nie tak dawna,
ale mniejsza o to. Tak zwana druga rodzina, Twitter? Tak, to ten cudowny
portal społecznościowy, przez który na moim świadectwie zamiast rzędu
piątek i szóstek, górować będzie stopień dostateczny, no i dobry. Ale
nie żałuję czasu, którego tam spędzam. Poznaję wielu wspaniałych ludzi
itd. A znajomi? Szeroka gama charakterów i osobowości. Nieświadomie
dokonuję ich analizy psychologicznej. Niektórych znam lepiej, niektórych
gorzej. Jedno wiem na pewno, pozory potrafią cholernie mylić.
Codziennie się o tym przekonuję. Im lepiej kogoś poznajesz tym pozorne
wrażenie o niej ulega zmianie, często sporej zmianie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz